wtorek, 28 października 2014

1. Nasz obozowy "Uczeń Czarnoksiężnika"

   Mimo, że minęło już kilka tygodni od zwycięstwa, w obozie dało się  zauważyć ciągle panującą euforię. W dodatku skończono budowę domków pomniejszych bóstw, co było kolejnym powodem do świętowania. Nikt nie spodziewał się, że te domki tak szybko zyskają lokatorów.
   Herosi akurat skończyli kolację i rozsiedli się wokół żarzącego się jeszcze ogniska Hestii. Dzieci Apolla już miały zacząć śpiewać, lecz nagle nad głową dosyć dużej części nieuznanych półbogów z domku Hermesa, zaświeciły się symbole różnych bóstw. Jedni mieli nad głową wagę Nemezis, inni kielich Hebe - i kilka innych atrybutów.
   Z początku Percy nie wiedział o co chodzi, jak większość półbogów ( także tych nieuznanych). Dopiero po chwili zrozumiał, że właśnie teraz pomniejsi bogowie uznali swoje dzieci. Herosi z symbolami nad głową także najwidoczniej zrozumieli i zaczęli się niepewnie uśmiechać. Widać było ogarniającą ich radość.
  Percy im się nie dziwił. Jedni byli tu dłużej, inni krócej. Jednak każdy z nich czuł się nie chciany. On sam, mimo, że przez krótki czas, to czul się podobnie. Nie chodziło o ludzi w obozie, chodziło o boskiego rodzica. To tak jakby wstydził się tego, że jesteś jego dzieckiem. Co prawda formalnie każdy nieuznany lądował w domku Hermesa i był nazywany jego "dzieckiem" (przez co było tam BARDZO dużo herosów, może to choć trochę odciąży dziewiątkę). Ale to nie było to samo.
   Percy pomyślał, że to się zmieni dzięki niemu i jego przyjaciołom. On po walce z Kronosem odmówił Zeusowi oferty zostania bogiem (nie, to nie jest żart), ale  zażądał między innymi wybudowania domków w obozie. Nie żałował tej decyzji.
   Jak na potwierdzenie jego myśli, Grover odwrócił się do niego i powiedział:
-Stary, to twoja zasługa!
- Nasza - odparł Percy.
- Daj spokój, to nie ja odmówiłem Zeusowi i... - satyrowi nie było dane skończyć, gdyż przerwał mu Chejron, który przygalopował zobaczywszy to nietypowe widowisko. Nigdy nie zostało uznanych tylu herosów jednego wieczora!
   Kiedy Percy przeanalizował kto został uznany, doszedł do wniosku, że faktycznie ci herosi byli inni niż wszyscy od Hermesa i nie pasowali do żadnego z wcześniejszych domków.
- Drodzy herosi! Jak widać, bogowie postanowili uznać swoje dzieci! Nigdy nie sądziłem, że jest ich tu aż tyle w nasz... - jednak i jemu także nie było dane skończyć. Przerwał mu łomot, dobiegający od strony bramy. Wszyscy momentalnie zerwali się z miejsc, ognisko Hestii przygasło. Przebiegł wzrokiem po twarzach obozowiczów. Wszyscy mieli zdziwione, a zarazem przerażone miny. Syn Posejdona wiedział co im chodziło po głowie. Znów atakują. Wyjątkami było kilka dzieci Aresa, ale tylko kilku.
- Percy, Clarisse, James, Travis, Connor, Tom, Jace ze mną, reszta czeka na rozkazy. Annabeth dowodzi.  - rzucił centaur i już go nie było. Percy wyjął Orkana, jeszcze w formie długopisu i ruszył za Chejronem.
   Za nim pobiegła reszta - Clarisse i James od Aresa, Travis i Connor od Hefajstosa, Tom i Jace od Apolla. Niestety nie byli w połowie koniem.
   Gdy dobiegli zziajani, aczkolwiek gotowi do walki. Chejron musiał się wrócić po miecz, a potem coś jeszcze go zatrzymało, ale Percy nie zwrócił na to uwagi.
   Z początku Percy nie zauważył nic poza kilkoma zwalonymi drzewami za granicą Obozu - źródłami huku. Ale coś musiało je przewrócić. Drzewa nie łamią się od tak.
   Te jakże błyskotliwe rozmyślania zakończył krzyk:
- Harley
Wbiegli za bramę obozu i wtedy, jakieś sześćdziesiąt metrów od nich, zobaczyli jakiegoś chłopaka walczącego z hydrą. Robił co w swojej mocy, by odciągnąć potwora od leżącego na ziemi satyra. Jednak bez żadnej broni nie miał żadnych szans. Widać było, że był już wykończony. Jego nadpalona szara koszulka była brudna, gdzieniegdzie widać było ślady krwi. Chłopak potknął się o wystający z ziemi korzeń i upadł na plecy, może to dobrze, gdyż płomień z paszczy hydry minął go dosłownie o milimetry.
   Clarisse pierwsza rzuciła się w stronę potwora. Za nią pobiegł James i reszta herosów.
   Chłopak walczący z harpią najprawdopodobniej był zbyt zmęczony, by ich zauważyć. Choć biorąc pod uwagę odległość dzielącą dzieci Aresa od niego oraz jego obecne położenie - chłopaka można by uznać za martwego.
   Ostatnim wysiłkiem woli podniósł się ziemi i z niczego utworzył kulę czegoś, co wyglądało to tak, jakby zabrał kawałek nieba i uformował w kulisty kształt, a następnie rzucił tym czymś w harpię, która właśnie zamierzała zrobić z niego grillowane mięso. Gdy kula uderzyła w stwora, wybuchła, pozostawiając po harpii jedynie kupkę pyłu. Clarisse, która właśnie zamierzała zadać cios harpii natrafiła jedynie na powietrze, o mało co nie raniąc przy tym chłopaka.
   Percy'ego zatkało. To było takie nierealne? Nie, nierealne to złe określenie. Magiczne już bardziej pasowało.  To co zrobił tamten chłopak kojarzyło mu się z filmem, który kiedyś oglądał z mamą - "Uczniem Czarnoksiężnika". To było jedyne jego w miarę logiczne wytłumaczenie.  Logiczne jak na glonomóżdżka... Annabeth pewnie by go wyśmiała. No, ale co miał sobie niby pomyśleć? O rany, czarodziej!
   Wszyscy stali w bezruchu analizując i starając się zrozumieć co się stało. W między czasie dogalopował do nich Chejron, który zapytał co tu się stało i dlaczego nie pomogą nowemu obozowiczowi.
   Jedyną odpowiedzią jaką uzyskał było "On... harpia... wielka kula... bum... magia..." , którą wydudkał Percy.
   Chejron wziął nieprzytomnego chłopaka i zawiózł do Wielkiego Domu, a synowie Apolla zajęli się satyrem.
   Pozostali ogarnęli już to co się stało i pobiegli do pozostałych, by opowiedzieć im o umiejętnościach chłopaka.
   Kiedy Percy opowiedział Annabeth o całym zajściu (pominął oczywiście swoje 'domysły' o "Uczniu  Czarnoksiężnika") powiedziała jakby to było najoczywistrzą oczywistością spośród oczywistości:
- Pewnie to syn Hekate.
                        *  *  *
  
   Męczyły go dziwne i nierealne sny. Walczył z jakimś smokiem - co prawda lubił smoki, ale jakieś takie bardziej przyjazne dla otoczenia! Harley miał nogi kozła ( wyglądał jak Pan Tumnus z Narnii, albo co). Wizja rozmyła się.
  Obudził się w jakimś pomieszczeniu. Nie wiedział jak tu się znalazł,  ani gdzie jest, choć prawdopodobnie znów lunatykował. Co po części wydawało mu się dziwne, ponieważ nie miał na nogach butów,  a zawsze zakładał je przed snem!
   Co w ogóle stało się przedtem? Yyy... Pan Woods zamienił się w iluś-tam-głowego smoka. To chyba była część snu. A może uderzył się w głowę?
   Nie miał siły się ruszyć. Zwykle rozpierała go energia (tak, miał ADHD), a teraz? Wszystko go bolało, miał wrażenie, że obudził się dwa razy bardziej zmęczony, niż gdy zazwyczaj zasypiał.
    Otworzył jedno oko i rozejrzał się po pokoju. Na dworze było ciemno, lecz lampy oświetlały wnętrze. Pomieszczenie był dziwne. Powiedziałby, że w staromodnym stylu (jeśli nie starożytnym!). Wokół niego, na łóżkach leżeli inne dzieciaki. Wszyscy spali.
    Spróbował zasnąć, jednak coś nie dawało mu spokoju. Po pierwsze interesowało go, gdzie tym razem zawędrował podczas swego nocnego spaceru (raz poszedł do sąsiadki, zabrał placek i wyszedł. Ha, wtedy to się dopiero zdziwił, gdy się obudził z głową w placku pani Rosemary!), po drugie leżenie zaczynało go nudzić.
    Jednak zmęczenie nie na długo dało o sobie zapomnieć i zasnął.




_______________________

No mamy pierwszy rozdział :D Sorka że tak długo :P
       

piątek, 17 października 2014

Prolog.

- Clarisse... - powiedział spokojnie Chris. Nie zwracała na niego uwagi. Szła dalej.
-Clarisse, czekaj! Proszę... - nie ustępował, choć zabrzmiało to tak żałośnie.
   Nie miała zamiaru  okazywać słabości. Po bitwie adrenalina i euforia przyćmiły to wszystko, walka zawsze tak wpływa na dzieci Aresa, ale tu zrobiło się ciężej. Znacznie ciężej. Przy Empire State Building nic do niej nie docierało, tu uderzyło ze zdwojoną siłą.
- Chris... - głos jej się załamał, lecz dodała po chwili - Chcę być sama!
Może powiedziała to zbyt agresywnie? On chciał tylko pomóc. Ale jakoś musiała ukryć emocje, które nią targały. Las był już blisko. Nie szła do domku, bo w tym stanie byłoby to czystą głupotą. Chłopak jednak nie ustępował.
- Znam cię, Clarie...
Nie miała już siły. Clarisse zatrzymała się na skraju lasu, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Chris podszedł bliżej i delikatnie przytulił. Łkała w jego ramię, a on głaskał ją po głowie. Po paru minutach oderwała się od niego i krzyknęła:
- NIENAWIDZĘ JEJ! Nienawidzę za to co zrobiła! To powinnam... być ja... Nie zasłużyła na śmierć. Ale musiałam być... tak uparta...
- Ej, spokojnie... Ćśśś... - uspokajał ją i znów przytulił. Obozowa koszulka była już mokra, ale nie przejmował się tym. Mówił do niej tonem jakim się mówi do dziecka:
- Powiedzieć Ci co naprawdę myślę?
Potaknęła.
- Silena... - spojrzał na Clarisse - Myślę, że ona jest szczęśliwa... Tam... Z Charliem... Na pewno są w Elizjum...
Potaknęła, przełykając łzy. Chris podał jej chusteczkę. Wysmarkała nos i wytarła oczy.
- Chodź na spacer - zaproponował po chwili. Uśmiechnęła się lekko. Objął ją i przez las udali się w stronę wybrzeża. Potem brzegiem zatoki spacerowali przez ponad godzinę.
- Kocham cię - szepnął jej do ucha.
- Ja ciebie też - odparła
 W końcu jednak byłą pora wracać do obozu na wszystkie uroczystości...
Teraz było lepiej.
Była silniejsza.
Wiedziała, że da sobie radę.
Silena z Charliem byli szczęśliwi. To się liczyło.








__________

Taki mało ciekawy prolog, ale rozdział to by nie mógł być ;x Sry. Do dupy mi to wyszło xD
Pierwszy rozdział mam nadzieję, że będzie ciekawy D: Tak naprawdę nie ma w tym chyba nic związanego z rozdziałem. Ewentualnie z dalszą częścią ff, ale siedzę już cicho c: .  
Po prostu miałam potrzebę napisać coś takiego.
Nie zniechęcajcie się do tego ze względu na ten prolog xD Błagam .-.
zaznaczam że to nie będzie romansidło. .-. Chociaż może być dużo wątków, ale nie miejcie mi tego za złe xD

Pozdrawiam xx .

sobota, 4 października 2014

Coś o autorce.

Mam na imię Julia, heroska z domku Aresa. Szczerze mówiąc, wczoraj zakładając tego bloga miałam jakiś pomysł na treść, ale teraz jest trochę gorzej ;; . Mam jedynie ogólny zarys co ma stać się potem ;; . Będę improwizować D: .

W przyszłości mam zamiar zrobić jeszcze zakładkę z miniaturkami, ale to w przyszłości.


No to na tyle! ;)
Pozdro ^^